Ja trochę inaczej interpretuję sny, w których pojawiają się moi zmarli bliscy. Np. moja prababcia śni się członkom naszej rodziny przed śmiercią któregoś z jej członków. Ten sen jest podobny u różnych osób bo otwiera ona okno. W nocy poprzedzającej śmierć mojego taty śniła się mnie i mojej cioci. Dwa tygodnie wcześniej mojemu tacie. I tych przypadków było kilka. Mnie po śmierci śnił się długo mój tata. Powiedział mi np. że jest mu zimno bo nie założyłam mu podkoszulka. I faktycznie później sobie przypomniałam, że nie założyłam mu go, a przecież wogóle o tym nie myślałam. Często ze mną w tych snach rozmawiał o różnych sprawach, mnie go bardzo brakowało, nieraz mama odnajdywała mnie z kimś rozmawiającą w kuchni, kiedy pytała z kim rozmawiam mówiłam, że z tatą. Ja tego rano nie pamiętałam. Mama się martwiła, a ja zaczęłam się bać, że to oznaka jakiejś mojej choroby bo tak mi mówiła.Doskonale pamiętam ostatni sen z jego udziałem, kiedy to czułam że się unoszę, on obok mnie i lecimy jakimś korytarzem. Wtedy on do mnie powiedział - wiesz, jest mi tak ciężko do ciebie "przechodzić" i wtedy poczułam strach i powiedziałam - "tato mama się boi, ja też się boję, może to lepiej". Od tego czasu już mi się nie śnił. Reasumując ja odnosząc się do mojej osoby odbieram te sny tak jakby moi bliscy zmarli chcieli mi coś powiedzieć, zasygnalizować lub potrzebowali jakiegoś kontaktu. Teraz się nie boję takich snów bo wiem, że wystarczy zapalić świeczkę i się pomodlić z spokój duszy zmarłego. Ale zaznaczam jeszcze raz, że mówię tu o swoich doświadczeniach. Pozdrawiam