Forum Ezoteryczne Dobry Tarot

Pełna wersja: Historie z duchami
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47
Tu macie fajnie filmy i na dole w dziale podobne są 2 z tej serii i 1 inny Uśmiech poświeciłem czas z rana Hura Hura i wszystkie po oglądałem Uśmiech bo w noce odradzam Uśmiech Krzyk Stres i tak myślę to prawda czy nie ?
http://www.playtube.pl/16390-paranormal-...or-pl.html
Przypomniało mi się coś jeszcze, w sumie to był sen ale pojawił się tuż po tym jak zaczęłam się interesować oobe i robić coś w tym kierunku (w ten wieczór też postanowiłam poćwiczyć) więc postanowiłam opisać go jednak w tym dziale bo do dzisiaj nie wiem czy to był sen w 100% wytworzony przez mój mózg Uśmiech

Sen zaczął się dokładnie takim samym obrazem jaki widziałam przed zaśnięciem czyli następujący powoli zmierzch, widok biurka i drzwi mojego pokoju...
We śnie ściemniało się na dworze tak samo jakby działo się to w rzeczywistości tylko w pewnym momencie krzesło odsunęło się spod biurka jakieś 2 metry do jednej ze ścian na drugim końcu pokoju i nagle nade mną pojawiła się kompletnie czarna, zakapturzona postać wyglądem przypominała trochę dementora z Harrego Pottera tyle że lewitowała jakieś pół metra nade mną :o
Upiór wyciągnął swoje ręce w moim kierunku- miałam takie wrażenie że chce wyciągnąć moje ciało astralne bądź też duszę z mojego ciała i zabrać ze sobą. Czułam jak unoszę się nad łóżkiem.
Pamiętam że strasznie się szarpałam i schowałąm głowę pod kołdrę i prosiłam Boga żeby postać zniknęła i.....wtedy się obudziłam zlana potem.
Bałam się odwrócić głowę w stronę biurka żeby czasem nie zobaczyć krzesła stojącego nie na swoim miejscu... na szczęście wszystko stało tam gdzie trzeba. Ufff Język
Nikomu nie życzę takich koszmarów rodem z horroru Uśmiech

Enzo

to jest historia z zycia wzieta jeszcze nie zwerfikowana przez innych , widziana jak na razie oczami jednej osoby.
A wiec , w moje okolicy nie dawno wydarzyła sie rodzinna tragedia w pobliskim lesie Smutny od paru dni od chwili pogrzebu pala sie tam znicze i stale ktoś tam chodzi na zadumę... przed wczoraj poszła tam pewna osoba z rodziny nieżyjącego Smutny było to podobno po godzinie 20 gdy juz dochodziła na skraj ciemnego lasu i zbliżała sie do miejsca docelowego zobaczyła obok drzewa stojący biały słup mgły który tak jak by wyciagala do niej reke. Osoba ta przestraszyła sie i uciekła cała blada jak sciana do domu... co ciekawe wcześniej nikt z sąsiadów ani ja ( a byłem tam tylko 1raz ok. godz. 21) nic takiego nie widział, w miejscu tym panuje jak na razie błogi spokój i nie wyczuwa sie ciężkiej atmosfery tak jak by nic sie nigdy złego nie wydarzyło...
być może tą osobę jako pierwszą to spotkało, albo jest po prostu dużo bardziej wyczulona i przewrażliwiona.. czasem same myśli powodują, że widzimy to co chcemy...ale prawda taka - jak potwierdza inni to znaczy że jednak duch tam sobie spaceruje...

To ja opowiem swoja historie jaka mi się przydarzyła naprawdę..
A było to bardzo, bardzo dawno, ale jak tylko sobie o tym przypomnę to tak jakby to się działo ostatniej nocy.
To był wieczór - dzień przed sama moja maturą. I jak to zwykle bywa trzeba było do książek jeszcze nieco pozaglądać.
Mieszkaliśmy w ładnym piętrowym domku poniemieckim.. Połowę domku zajmowali moi dziadkowie a drugą połowę moi rodzice ze swymi dzieciaczkami.
Sypialnie mieliśmy na pietrze.
Wszyscy domownicy poszli dawno spać a ja przeglądałam sobie jeszcze jak wyżej wspomniałam książki. Tak szybko upłynął mi wieczór, spojrzałam na zegarek - 24. Pora spać, bo rankiem trzeba wstać. .W kuchni pogasiłam światła, wyszłam na korytarz i tak sobie pomyślałam. Nie będę na dole zapalać światła by wejść na górę, i tam zapalić a potem zbiec i na dole zgasić.. e - wejdę po ciemku, przecież na pamięć znam każdy kątek, każdy schodek tego domu... I tak zrobiłam.
Nawet się nie spieszyłam, myśli miałam zaprzątnięte maturą. Idę powoli - przeszłam kilka schodów a szłam jak to się mówi z nogi na nogę aż tu słyszę..
Ja stawiam krok- słyszę z tyłu kilka schodów niżej również krok, . Pomyślałam - przesłyszało mi się , jest cisza, noc, więc odgłosy bardziej słychać.
Idę dalej, ja krok- za mną krok, ja krok- za mną krok...Strach mnie ogarnął..
ale postanowiłam się odwrócić.
i co?
ujrzałam postawnego mężczyznę, szedł za mną po schodach, ale jak ja stanęłam by się odwrócić on tez,... sapał bardzo. Zbudowany był ponad miarę, dokładnie widziałam jego rudą czuprynę i klatkę piersiową bardzo owłosioną również rudawą. Był tylko w spodniach..
Nie wiem co mnie wtedy ogarnęło, ale pędem rzuciłam się by jak najszybciej przebiec resztę schodów.. Wpadłam do pokoju prosto na łózko. a prawdopodobnie dostałam takiej histerii, pod pierzyna, że nie mogli mnie rodzice uspokoić.
Jak na drugi dzień opowiedziałam co widziałam, opisałam człowieka którego widziałam.. to moja babcia i dziadek na to - tak - to Rudi(tak go nazywali) a na imię miał Rudolf. Był Niemcem i moja babcia go znała. Był poprzednim właścicielem naszego domku., Ponoć bardzo dobry człowiek, ale po wojnie wyjechał do Niemiec...
Zaznaczam, nigdy o nim wcześniej nie słyszałam, ....mi się taka przydarzyła. na własne oczy ujrzałam kogoś kto mieszkał w tym domku.

I teraz powiedzcie mi jak nie wierzyć w takie rożnego rodzaju historie....

Enzo

Wczoraj późno w nocy ok. godz 23 gdy byłem na dworze, na niebie obok księżyca który był za mglista poświatą, widziałem mały świecący kulisty obiekt, z początku myślałem ze to gwiazda tylko nie wiele jaśniejsza od innych, ale po pewnym czasie za czoło sie "to coś " po woli przemieszczać w zygzakowaty sposób na wschód, patrząc na to przez lornetkę ewidentnie było widąc ze to nie była satelita, samolot itp. Zamieściłem ta informacje za zapytaniem na pewnym forum czy ktos inny z mojej okolicy dostrzegł coś podobnego, okazało się ze nie miałem złudzenia optycznego. Rotfl
Słuchajcie, nie wiem gdzie się z tym zwrócić, a lubię ten wątek i w sumie chyba moja sprawę da się podpiąć... jak się dowiedzieć, czy duch, którego widzi dziecko ma dobre czy złe intencje? Jakkolwiek śmiesznie by to nie zabrzmiało. Znajoma ma taki problem. Po zachowaniu dziecka nie sposób wywnioskować, a mamy pewność, że to duch, który za życia był przyjaźnie nastawiony. Podejrzewamy, że próbuje się "opiekować" dzieckiem. Jest jakiś sposób, by odczytać intencje zmarłego?
Hejka,

z tego co słyszałem i czytałem, a przyznam, że temat bardzo mnie interesuje, wiem, że ogólnie duchy, które zostają na ziemi wcale nie są dobre dla kogokolwiek nie patrząc już nawet na ich dobre czy złe chęci. Pozostajac na ziemi zostają w pewnej formie, powłoce, ciele (zwał jak zwal) niemniej ta forma by przetrwać potrzebuje energii którą chcąc nie chcąc pobiera z otoczenia, od nas ludzi... Dopiero przechodząc do tzw "światła" zrzucają te wszystkie "ziemskie" powłoki i staja się tą czystą cząstką nie kojarzącą siebie samej z jedna z inkarnowanych osób... wtedy to nawet nie obchodzi jej powrót na ziemie by pomagać komukolwiek z bliskich, bo już za takich ich często nie postrzega. Duchy te na ziemi są właśnie najczęściej bytami które nie przeszły na drugą stronę... niektórzy wierzą jednak ze nasi bliscy opiekują się nami powracając z nieba i czuwając nad nami w potrzebie... nigdy nie wiadomo jak to na prawde jest, niemniej...
ducha dobrego poznasz po tym że właśnie pomaga, ostrzega przed niebezpieczeństwem... np. spada szklanka gdy dziecko na podwórku się skaleczy, nie wiem jakieś takie znaki pozytywne...
ducha złego, czy też psotnego poznamy właśnie po tym, że straszy, stuka, halasuje, przełącza kanały w tv bez wielkiej przyczyny.... takie typowe straszenie o którym tu często pisaliśmy Oczko
Obserwujcie też co dziecko mowi na jego temat, czy się go boi czy wręcz przeciwnie.... no i co duch mowi mu na temat opiekunow, rodziców, czy mowi o nich dobrze czy tez nastawia dziecko przeciw nim...

Pozdrawiam
to Prawda co piszesz kolego choć nie tak do końca. Dużo dusz gubi się po śmierci i często uwiązana jest sama do sfery Ziemskiej .. Jeśli duch nie szkodzi dziecku w sensie - dziecko nie płacze !! i jest spokojne !! mając z nim kontakt to znak że jest Przyjaźnie nastawiony i właśnie "chroni" dziecko to pewnego momentu. W życiu własnym powiem wam że brałem udział osobisty przy odzyskiwaniu zagubionych dusz trójki dzieci które zginęły w pożarze jakieś blisko 50 - 60 lat temu w jednym domu do którego udałem się poza ciałem na wołanie o wsparcie ze strony moich niefizycznych Opiekunów. Chodzi o to .. że czasem może tak być - nagła śmierć ! - traumatycznie może wpłynąć na dusze nieprzygotowane za życia na to że kiedyś odejdą. W przypadku tych dzieci Wyższe Energie nie miały do nich dostępu wskutek ich Blokady ! uznały że jeśli Mama je kocha to przybędzie po nie .. myślały że żyją ! a od lat właśnie nie żyły. Mama ich spłonęła też w tym pożarze przebywając w innym pomieszczeniu. Dlaczego akurat zostałem poproszony o pomoc ? ponieważ posiadałem połączenie z planem Ziemskim i moje wibracje energetyczne były zbliżone do ich gdyż one same pozostawały poza sferą materialną na Ziemi. Bynajmniej udalo się .. i dzieci zostały przejęte przez dwie świeliste słupy Energii - Aniołów do miejsca gdzie spotkały się z ich własną Mamą ( poczułem emocje kiedy zacząłem o tym pisać .. tam jest tak dobrze nie da się tego opisać .. stałem raz w miejscu gdzie otaczały mnie setki dusz i posyłały Milość tak Milosć .. jednak milion raz potężniejszą niż tą którą człowiek przeżywa na Ziemi .. po prostu czuję że mi ich brakuje tak dawno nie miałem z nimi spotkania , kontaktu ) Nie ważne ... dowiedz się jak reaguje dziecko jeśli jest spokojne nie choruje i nie ma problemów z emocjami samozachowawczymi to Duch jest OK
Panowie, serdecznie dziękuję za pomoc. Sytuacje wygląda tak, że dziecko jest małe i jeszcze nie za bardzo mówi, ale czasem pokazuje palcem i mówi "pan". Ciężko wywnioskować, czy się boi. Czasem ucieka w taki sposób, jak wtedy, gdy ktoś je goni dla zabawy. Zmarły jest z rodziny, nie mógł się dziecka doczekać i w dniu śmierci pierwszy raz zobaczył malucha. Swoją drogą umarł niedługo później w tym samym domu. Na razie sytuacja źle nie wygląda. Podejrzewam, że duch prędzej pobiera energię od rodziców niż od dziecka.
Ciekawa sprawa Oczko

Zapewne jeśli to ktoś z rodziny to nie pobierze energii od niewinnego dziecka, zresztą te są w specjalny sposób chronione Oczko
NIe pamiętam gdzie to czytałem, ale była taka historia, gdzie wlasnie jakas kobieta została po śmierci z bliskimi by dopilnować spraw i "pomóc" bliskim... ci czuli jej obecność i wiedzieli że jest tuż obok nich... kiedy się z nią skontaktowali bodajże przez jakąś jasnowidzke odpowiedziala im że nie zabiera ich energii, że chadza do sąsiadów Rotfl hehehhe...

pozdrawiam Kwiatek
Już to kiedyś pisałeś w tym wątku Uśmiech owszem, ciekawa sprawa. Jakby działo się coś więcej to dam znać, tymczasem jeszcze raz dziękuje i pozdrawiam Buźki
Hej Moi Historycy !!! Wróciłam i obczytałam się już Waszych historii.... ciary chodzą po pleckach. Mam nadzieje, że o mnie nie zapomnieliście Uśmiech Buziaki

Enzo

miałem kolejna obserwacje nol-a , doslownie oko w oko, w niedziele o godz 23, tzn. patrzyłem sie na to przez szybę, tzn. jasną kule która miała jakieś z mojego punktu widzenia ok. 5 cm srednicy, po czym gdy podszedłem do okna na maksa gwałtownie przyspieszyła i znikła, trwało to niecałe 10 sekund, mozna by zec ze mogło to byc przewidzenie ale jednak nie... i na pewno mnie nie odbija , pisze to co widze i obserwuje bo ostatnio znowu prowadzę nocny tryb życia Rotfl
Fajnie Enzo, opisz co tam w tych nocnych obserwacjach widujesz bo ostatnio wątek ucichł...

Enzo

spoko sławek Rotfl opowiem o czymś (ale nie dzisiaj) z 16 lutego 2006 roku do dzisiaj ciary mnie przechodzą ja o tym wspominam, swego czasu nawet o tym wydarzeniu pisała lokalna gazeta Rotfl
oho robi się ciekawie Rotfl

Enzo

przepraszam za wprowadzenie w bład, juz koryguje, zaistniała syutacja miała miejsce 17 lutego 2006 roku w piątek pomiędzy godz. 20:40 a 21:00, pamiętam jak wtedy w tv leciał film "O jeden most za daleko" ale po kolei:
Ja wtedy siedziałem w swoim pokoju przy biurku z zapalona lampką które kiedys stało pod oknem z którego wychodzi widok na południe, czyli pola... w drugim pokoju był włączony tv i leciał wtedy ten wspomniany film. Pogoda z tego co pamiętam była deszczowa, niebo było raczej zachmurzone, było też chyba po pełni, ogólnie ciemno było na wsi ze psy nie wychodziły z budy .
Wtedy miałem właśnie iśc psowi zanieść jedzenie do budy, bo akurat wtedy w domu był brat i mnie jeszcze ponaglał, a ja wtedy dalej siedziałem u siebie a okna miałem zasłonięte żaluzjami. Wtedy tak spojrzałem sie na okno i zobaczyłem jakies delikatne prześwitujące światło, pomyślałem sobie ksieżyc wyszedł za chmur.... Brat miedzy czasie poszedł do psa za mnie, ja o tym nie wiedząc, zgasiłem swiatło u siebie i poszedłem do drugiego pokoju gdzie leciał film, wtedy do pokoju z kuchni wpadł przerażony kot jak by go pies gonił, wskoczył na stół i sie zjeżył , pchykajac w strone drzwi mojego pokoju, które były otwarte, a było widzac wyraźnie prześwitujące promienie wspomnianego światła... później kot szukał schronienia i latał jak oparzony po domu, ale nie po moim pokoju. A ja nic, myślałem ze zwariował i ogladam dalej . Patrze z kanapy do siebie do pokoju i nic, okno znowu ciemne, pomyślałem księżyc znowu zaszedł za chmury... Potem przyszedł brat, blady jak ściana i mówi co do czego... otóż: na polu jakieś 400 metrów na wprost od mojego okna latały dwa świecące kuliste obiekty, które z czasem zaczeły przemieszczać sie w stronę budynku łącząc sie w jedną kule , podobno gdy doszło to "cos" nad dom, zawisło w miejscu na jakiś czas miejscu i po chwili znikło tak jak by ktoś zgasił światło - no i stała sie ciemność , a brat to wszystko widział wraz z sąsiadem na żywo, a żaden pies nie wylazł wtedy z budy ... no jak mnie to powiedział to mnie ciary przeszły i rozumiałem wtedy zachowanie kota i to blade światło w oknie prześwitujące przez żaluzje... Następnego dnia na wsi rozgorzała debata co to było, bo przez okna widziały to jeszcze 3 osoby. No jak sie potem okazało to nie był odosobniony przypadek tej nocy , bo kpp policji dostała kilka telefonów od zaniepokojonych mieszkanców, lokalna gazeta nawet o tym wspomniała, widział tez to jeden z jej redaktorów jak wyszedł na balkon a tam nad kominem pobliskiej elektrociepłowni lata świetlisty obiekt, nawet zrobił zdjęcia... okazało sie ze wtedy w ciaguj tej nocy widziało to zjawisko o różnych godzinach do 200 osób Rotfl to był najbardziej chodliwe wydanie tej gazety, artykuł zawierał wtedy 2 cała strony. Od tamtej pory nic sie nie powtórzyło takiego na podobna skale , moim zdaniem nie była to wtedy zbiorowa halucynacja, choć przez pryzmat czasu to jet teraz juz mglista historia Rotfl

Suna

Mam kolezanke, jakis czas temu zmarl jej ojciec, czasami ja odwiedzalam, i przy okazji jej ojca, ktory z nia mieszkal, ale nie nzwalabym tego jakas wielka zazyloscia, jednak napewno nazwalabym to zzyciem sie. Moja kolezanka opiekowala sie swoim ojcem do ostatnich dni. Gdy bylam u niej pewnego dnia, wychodzac pozegnalam sie z nimi i jeszcze przy drzwiach odwrocilam sie i spojrzalam na jej ojca. Nazywalam go Panem Dziadkiem. Chcialam jeszcze wrocic i przytulic go mocno do siebie, ale nie zrobilam tego bo jakas mgla sie pojawila miedzy nami. Wyszlam. Pan Dziadek poruszal sie o lasce i gdy rano moja kolezanka nie reagowala na budzik, Pan Dziadek stukal laska w sciane zeby sie obudzila.
Pewnej nocy jak zwykle poszlam spac i nagle slysze stukanie, obudzilam sie i cicho, mysle "co jest", patrze na mojego kota, a ten spi, czyli nie slyszal stukania, odwrocilam sie by dalej spac, i znowu stukanie i taki ciezki oddech, ale kot spal, wstalam poszlam do lazienki byla ok 23,20 idac pomyslalam Pan Dziadek zmarl. Na drugi dzien dzwonie do tej mojej kolezanki, a ona nie odbiera, dobijalam sie do poludnia do niej, w koncu odebrala, pierwsze jej slowa byly "moj ojciec zmarl w nocy", oczywiscie zaraz po pracy do niej pojechalam. Ona nagrywala swojego ojca w szpitalu i jakims cudem zalaczyla to nagranie, i slysze ten sam oddech, ktory slyszalam w nocy, zaniemowilam. Jej ojciec zmarl dokladnie o godz, o ktorej sie to u mnie dzialo.
Nie moglam nic powiedziec, bo bylo tam za duzo osob.
Wrocilam do domu i zapalilam swieczke dla Pana Dziadka, by szedl w spokoju do swiatla, mialam na balkonie taka lampke gdzie palilam swiatlo tym ktorzy odchodzili. Oczywiscie moj kot na balkonie siedzial, a ze bylo juz chlodno i szlam spac, zabralam go na rece i nagle jak moj kot nie wrzasnie, a jego poprostu ktos zlapal za ogon. Powiedzialam "oj Panie dziadku no takie zarty do mojego kocia". I to bylo koniec spotkan z Panem Dziadkiem.
Widac poszedl do Swiatla Uśmiech
Niech spoczywa w spokoju.

Masław

To było kilkanaście dni temu - leżę sobie spokojnie na podłodze w nocy ( dzieciaki wcisnęły się do łóżka więc dla mnie miejsca przybrakło a nie chciało mi się iść do drugiego pokoju, więc poczekałem aż mocno usną żeby wynieść je do swoich łóżek) i na suficie zobaczyłem jakby "postać w kapturze". Postać przyglądała mi się. Obejrzałem sobie, nawet narysowałem w pamięci kształt, zerknąłem jakie lampy na ulicy się świecą itp itd. Następnego dnia zaintrygowany postanowiłem zerknąć czy to był jakiś cień, a może światło tak padało. Niestety układa czynników zewnętrznych nie zmienił się a "postać" się nie pojawiła.
To ja też opowiem Wam historię, która do dziś dnia jest tematem tabu u mnie w rodzinie.

U mnie w domu na korytarzu wisi stare lustro, które jest zdejmowane od wielkiego dzwonu (malowanie). Wisi ono na porządnym długim haczyku i troszkę trzeba się naszarpać, żeby je zdjąć. 9 lat temu bliska mi osoba zrobiła pewną rzecz (nie będę się tu wdawać w szczegóły) za co grozi kara pozbawienia wolności. W dniu rozprawy sądowej między godziną 2, a 3 w nocy spadło ono ze ściany! Pamiętam, że narobiło takiego huku, że wszyscy się pobudziliśmy i wylecieliśmy na korytarz. Chyba już nie muszę pisać jaki zapadł wyrok? I mam w związku z tym pytanie, bo lustro przynosi pecha jak się stłucze, a ono się nie stłukło (a dodam, że to było ciężkie 7 lat dla nas wszystkich), więc jak to z nim jest? Te lustro do dziś dnia wisi w tym samym miejscu, na tym samym haczyku i od tamtej pory ani razu ta sytuacja się nie powtórzyła.

Enzo

A teraz historia z 27 sierpnia, chyba jakiś duch chciał mnie przestraszyć ze obudziłem bo wtedy ok 2:40 rano i słysze pukanie do okna i patrze sie na nie a tam nikogo nie ma, mysle sobie ze ktos robi sobie jaja, sasiad itp.. Rotfl ale w domu jest pies na dworze przy obejsciu drugi i cisza Rotfl wstałem podchodze do okna i nic tam nie ma, oprócz ciemnosci.. wiec połozyłem sio do wyrka i spie dalej Rotfl rano gdy poszedłem do szopy znalazłem rozbite butelki w torbie na podłodze przy wejściu , z poczatku mysłałem ze spadły ale jak ? skoro dzien wczesniej stały na szerokim regale wiec nie ma opcji zeby zwałiła je mysz lub kot bo akurat tego drugiego nie posiadam na chwile obecną Rotfl opadła mnie szczenka do teraz i nie wiem co o tym myslec Rotfl z początku myślałem ze zmarł wtedy moj ciężko chory wujek i dał znać ale na szczescie wszystko było u niego ok. Rotfl
Ja mam podobnie tylko był efekt jak by wychodziłem z ciała i coś uderzyło ja wróciłem i otworzyłem oczy było realnie ale wiedziałem jak by we snę ze coś spada Uśmiech
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47